[Recenzja] Chuck Wendig - Star Wars: Koniec i Początek

19:08

Saga Gwiezdnych Wojen stała się ikoną kina. W ostatnim czasie pojawiły się dwa filmy: kontynuująca dzieje przesławnych bohaterów siódma część, zatytułowana Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy oraz prequel do Nowej Nadziei - Łotr 1. Rynek książkowy również nie próżnuje. Zapraszam do przeczytania recenzji książki Star Wars - Koniec i Początek.


Spektakularny triumf Rebelii okazuje się gorzkim zwycięstwem. Po wygranej w bitwie o Endor powstaje Nowa Republika, a galaktyczne ludy świętują na różnych planetach. Także na Coruscant, dawnej stolicy Imperium. Kiedy znienacka pojawiają się siły wroga, miażdżąc tłum, staje się jasne, że doniesienia o końcu Imperium są przedwczesne. Wydarzenia w książce koncentrują się na peryferyjnej planecie Akiva, gdzie rozpoczyna się tajny zjazd niedobitków Imperium służący przegrupowaniu sił i wyłonieniu nowych przywódców. Przypadkiem dowiaduje się o tym kosmiczny zwiadowca, kapitan Wedge Antilles, lecz zostaje pojmany, zanim zdąży zawiadomić dowództwo Sojuszu. Na ratunek rusza mu dawna towarzyszka broni, weteranka Norra Wexley, która powróciła na rodzinną planetę, aby wyrwać stamtąd syna. Nieoczekiwanie pod samym nosem Imperium zawiązuje się barwny sojusz dziwnych postaci – Norry, jej syna Temmina, technicznego geniusza, łowczyni nagród, snajperki Jas Amari oraz Sinjira Ratha Vellusa, nawróconego imperialnego tajnego agenta. Wszystkich łączy jeden cel – raz na zawsze wyzwolić się spod władzy Imperium.

Szczerze mówiąc, to znaczy... pisząc książka dość szybko zniechęciła mnie do jej dalszej lektury. Objętość tu nie ma nic do rzeczy - nawet cieszyłem się z tego, że wreszcie mam jakąś grubszą książkę do czytania. Ale po  kolei.

To co już na początku okazało się przeszkodą, to to, że wyobrażenie sobie dokładnie postaci, zwłaszcza wymienionych w skróconym opisie książki powyżej było dla mnie prawie niemożliwe. Autor wręcz wymaga od czytelnika bycia zagorzałym fanem Gwiezdnych Wojen, do tego stopnia, że zwykły szary człowiek nie zrozumie większości rzeczy, postaci, lokalizacji i nazw wymienianych na kolejnych stronach książki. To w mojej opinii duży minus - zresztą autor poniekąd sam postawił wieżę, na którą nie każdy wejdzie - zawęził grono czytelników. Ale to już kwestia jego sumienia. Ja tylko opisuję swoje wrażenia po lekturze.

Drugą i chyba poważniejszą przeszkodą w lekturze jest jej rozplanowanie treści. Rozdziały nie są nazwane sensownie, tylko liczbami, mają strasznie rozbieżną długość, a do tego przeplatają się z jakimiś preludiami i interludiami, cokolwiek by to znaczyło dla zwykłego czytelnika. Zdarzenia prezentują się tak sobie - książka stanowi raczej zlepek wydarzeń z co najmniej czterech różnych miejsc. Połapać się trudno w tym wszystkich, choć rozumiem zamiar autora, że wszystko miało jak najbardziej przypominać film. Problem polega na tym, że książka to nie film i nie ma według mnie konieczności tworzenia fabuły na czterech płaszczyznach, a co najwyżej na dwóch. Splot zróżnicowanych zdarzeń i ciągłe wprowadzanie nowych postaci, a każda z oryginalnym imieniem robią straszny bałagan i mętlik w głowie. Lektura naprawdę wymagałaby skupienia dla przeciętnego czytelnika, nie będącego zażartym fanem Gwiezdnych Wojen.

Odnosząc się do tego, warto w tym miejscu zaznaczyć, że przerwanie lektury i odłożenie książki na miesiąc sprawi, ze kompletnie zapomnimy o wszystkim. 

Na koniec chciałbym dodać, że odniosłem wrażenie, że autor poza tym, że wbił się na rynek korzystając z chwilowych trendów tj. siódmej części Gwiezdnych Wojen, to chciał przypodobać się rynkowi politpoprawnej Ameryki, wciskając wielokrotnie homoseksualzim do książki.

Słabo, oj słabo to wszystko wypada.

Jedynym plusem są chyba słowne nawiązania do sagi, ale to i tak za mało, by ta książka byłą dobra.

3/10

You Might Also Like

0 komentarze

Like us on Facebook

https://www.facebook.com/Książki-na-Wieczór-409462195925797/

Flickr Images

Subscribe