[Recenzja] Nancy Kress - Ogień Krzyżowy

21:26

Kolonizacja kosmosu - to już w takim kontekście mówimy o przyszłości, nie tylko o biernym lataniu na obce planety w celu pobrania i zbadania próbek. Zanim to stanie się rzeczywistością, powstanie i już powstało mnóstwo książek na ten temat. Jedną z nich napisała Nancy Kress. Zapraszam do przeczytania recenzji.

Na dalekiej planecie powstaje ludzka kolonia, której założycielem jest Jake Holman, mężczyzna  

usiłujący uciec przed mroczną przeszłością. Kiedy ta różnorodna, wielotysięczna wspólnota zaczyna się przyzwyczajać do życia w nowych warunkach, dokonuje zaskakującego odkrycia: na świecie tym żyją prymitywni humanoidalni Obcy. Władające narzędziami istoty zajmują tylko kilka izolowanych wiosek i najwyraźniej nie są gatunkiem rodzimym.

Gdy koloniści ostatecznie poznają prawdę, staną przed najtrudniejszą decyzją swojego życia – decyzją, która przesądzi o losach nie tylko ich nowego domu, ale też całej ludzkości.

Dawno nie czytałem żadnej powieści sci-fi, futurystycznej, space opery, czy czegokolwiek o ludziach w kosmosie, więc tą książkę dorwałem czym prędzej i równie szybko ją czytałem. Okazała się równie wciągająca, ale czemu, to już tłumaczę wszystko po kolei.

Po pierwsze fabuła i jej składowe zostały skonstruowane w bardzo przyjazny i interesujący sposób, sprzyjający postępom w lekturze. Niby jest liniowa, jednak zawiera wątki poboczne - choć nie należy się zwieść, wszystkie ładnie przeplatają się z głównym. Dzięki temu nie robi się bałagan w głowie. 

Poruszony temat dla mnie również okazał się dość nowy. Dotychczas czytane książki o przyszłości i kosmosie dotyczyły ludzkiego imperium, rozciągniętego między planetami, a w tym przypadku autorka ukazała proces kolonizacji planety. To pewna nowość. Sam ten proces został oddany bardzo realistycznie - nie podlega wątpliwości, że tak by było. Przedstawiony świat prezentuje pewną oryginalność, zarówno biorąc pod uwagę planetę Zielnik oraz obraz obcych cywilizacji. Tu autorka również postarała się, tworząc coś oryginalnego.

Na tym koniec rzeczy dobrych, teraz czas na kilka niedogodności. Oczywiście nie bójcie się, nie będę przecież rzucać mięsem, ani wywracać szaf w domu.To tylko krytyka. Szczera zresztą.

Mi osobiście bardzo przeszkodziła duża ilość postaci - prawie całą lekturę nie mogłem się połapać kto jest kim, co robił, a także kto był głównym bohaterem (wbrew pozorom to nie było takie proste). Każda z postaci jest pusta, z wyjątkiem tych dwóch/trzech dominujących: Gail, Jake'a i Naomi. Brakowało jakiegoś rozróżnienia - wprawdzie na początku czytelnik poznaje każdą z nich, ale poza imieniem, nazwiskiem i funkcją sprawowaną w koloni nie wie nic. W tym, jak niektórzy wyglądają.

Kolejna, to już moja osobista - naprawdę, rozmawiałem z wieloma osobami i większości to nie przeszkadza - rozdziały nie miały nazw. Wspominałem już to przy recenzji Otchłani, gdzie podkreślałem, że brak nazewnictwa rozdziałów utrudnia nawigacji po książce. Miałem nawet na to namacalny dowód, gdy w pewnej chwili musiałem się cofnąć w lekturze, by przypomnieć sobie kilka scen. To jest oczywiście drobnostka i na końcową ocenę nie ma wpływu.

Jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju. A mianowicie chodzi o pewną poprawność polityczną wepchniętą w treść. Nie będę się na ten temat rozwodził, ponieważ nie jest to rzecz pierwszorzędna (na szczęście), ale w jednym momencie przeważyła - zamiast pewnej kluczowej sceny (w mojej opinii kluczowej) została wstawiona inna, która... No dobra, bez spoilerów. Myśleliście, że na serio napiszę? :) 

To tyle odnośnie tej książki. Nie radzę jej odbierać negatywnie, tylko zaznajomić się z treścią i potem ocenić. Wśród wielu książek, które pochłonąłem o podobnej tematyce, ta, myślę, że powinna się znaleźć gdzieś w czołówce książek o kosmosie. Poza paroma niedogodnościami, jest całkiem dobra.

Ogień Krzyżowy oceniam na:
7,5/10

You Might Also Like

0 komentarze

Like us on Facebook

https://www.facebook.com/Książki-na-Wieczór-409462195925797/

Flickr Images

Subscribe