Michał Gołkowski
to zdecydowanie jeden z najpłodniejszych Polskich pisarzy. Wydaje
książki szybciej, niż jesteśmy w stanie je przeczytać. Gdy
wyszedł pierwszy tom Komornika jeszcze nie wiedzieliśmy jakie
spustoszenie zasieje powieść na rynku- Michał otwarcie wywrócił
postapokalipsę do góry nogami. Następnie umysłem czytelników
zawładnął ,,Rewers”, by potem nastała cisza i oczekiwanie.
Demony opuściły swoje stanowiska, na rynku pojawił się Kant. Czy
powieść sprosta wymaganiom czytelników oraz czy utrzyma należyty
poziom serii? Zapraszam do przeczytania recenzji.
Wszystko co dobre szybko się kończy – o ile świat, w którym przyszło żyć ludziom można nazwać dobrym. Zbliża się nie uchronny koniec, ludzkość wyczekuje proroka, góra zbiera siły, a Ezekiel znajduje się po drugiej stronie barykady. Niegdyś potężny i wszechwładny staje się zwykłym
Życie ludzkości zmienia się na wieść, o pojawieniu się małej dziewczynki. Ezz ma ważną misję – ochronę jej życia i zemstę na tych, których jeszcze niedawno nazywał swymi przyjaciółmi.
Wypełniło się proroctwo, teraz pozostało zagrać ostatni riff. Nadchodzi koniec ludzkości.
Każdy, kto czyta moje recenzje wie, że oprócz biografii jestem ogromnym fanem postapokalipsy. Dotychczas zaczytywałem się w powieściach z serii Uniwersum Metro 2033 uważając je za biblię zniszczonego przez wojnę świata. Michał zmienił całkowicie moje podejście, pokazał świat taki, jaki powinien być wszędzie. Krocząc wysuszoną na wiór ziemią możemy wyczuć trzaskające kości, usłyszeć szlochy i ból rannych, spojrzeć na człowieka z jego najgorszej – chcącej za wszelką cenę przetrwać – strony.
Długo zastanawiałem się nad sensem tej książki, biblijna apokalipsa? Pomysł oryginalny, ale jednocześnie może uderzyć w dużą grupę osób. Gołkowski omija poprawność polityczną, pisze tak, jak chce. Ukazuje zniszczony świat realnie, bierze pod uwagę mechanizmy jakimi kieruje się nasza natura. Ludzki gatunek zrobi wszystko, aby przetrwać, Nie zaważywszy na nic celem jest życie i przedłużenie gatunków. Widzimy zdegenrowanego zdziczałego człwoieka, który jednak próbuje żyć normalnie; łączy się w grupy, tworzy budowle, stara się rozmnożyć. Ezekiel teraz dołącza do nich.
Wraz z kolejnymi stronami akcja niezwykle się rozkręca. Michał puszcza wodze fantazji, podobno gdy umysł śpi - budzą się demony, jestem przekonany, że gdy demony śpią - Gołkowski zaczyna pisać budząc je na kartach swojej powieści. Naprawdę rzadko mamy doczynienia z tak dobrymi książkami - Kant to kwintesencja całej serii, kunszt mistrza zebrany w jednym dziele; brutalna, szczera do bólu, Meesh wali nas mieczem prosto w tętnice i patrzy jak nasza wyobraźnia przeżywa swój renesans.
człowiekiem – tą istotą, którą
jeszcze sprzed kilkoma laty zabijał.Wszystko co dobre szybko się kończy – o ile świat, w którym przyszło żyć ludziom można nazwać dobrym. Zbliża się nie uchronny koniec, ludzkość wyczekuje proroka, góra zbiera siły, a Ezekiel znajduje się po drugiej stronie barykady. Niegdyś potężny i wszechwładny staje się zwykłym
Życie ludzkości zmienia się na wieść, o pojawieniu się małej dziewczynki. Ezz ma ważną misję – ochronę jej życia i zemstę na tych, których jeszcze niedawno nazywał swymi przyjaciółmi.
Wypełniło się proroctwo, teraz pozostało zagrać ostatni riff. Nadchodzi koniec ludzkości.
Każdy, kto czyta moje recenzje wie, że oprócz biografii jestem ogromnym fanem postapokalipsy. Dotychczas zaczytywałem się w powieściach z serii Uniwersum Metro 2033 uważając je za biblię zniszczonego przez wojnę świata. Michał zmienił całkowicie moje podejście, pokazał świat taki, jaki powinien być wszędzie. Krocząc wysuszoną na wiór ziemią możemy wyczuć trzaskające kości, usłyszeć szlochy i ból rannych, spojrzeć na człowieka z jego najgorszej – chcącej za wszelką cenę przetrwać – strony.
Długo zastanawiałem się nad sensem tej książki, biblijna apokalipsa? Pomysł oryginalny, ale jednocześnie może uderzyć w dużą grupę osób. Gołkowski omija poprawność polityczną, pisze tak, jak chce. Ukazuje zniszczony świat realnie, bierze pod uwagę mechanizmy jakimi kieruje się nasza natura. Ludzki gatunek zrobi wszystko, aby przetrwać, Nie zaważywszy na nic celem jest życie i przedłużenie gatunków. Widzimy zdegenrowanego zdziczałego człwoieka, który jednak próbuje żyć normalnie; łączy się w grupy, tworzy budowle, stara się rozmnożyć. Ezekiel teraz dołącza do nich.
Wraz z kolejnymi stronami akcja niezwykle się rozkręca. Michał puszcza wodze fantazji, podobno gdy umysł śpi - budzą się demony, jestem przekonany, że gdy demony śpią - Gołkowski zaczyna pisać budząc je na kartach swojej powieści. Naprawdę rzadko mamy doczynienia z tak dobrymi książkami - Kant to kwintesencja całej serii, kunszt mistrza zebrany w jednym dziele; brutalna, szczera do bólu, Meesh wali nas mieczem prosto w tętnice i patrzy jak nasza wyobraźnia przeżywa swój renesans.
Czytając powieść jesteśmy zaskakiwani na każdym kroku; barwne i kreatywne postacie, żyjący świat – w zasadzie może nas tam nie być, proroctwo i tak się spełni. Towarzyszymy Ezekielowi w najstraszliwszym etapie jego życie, a potem jakby nigdy nic idziemy z nim na piwo i śmiejemy się z jego historii – taka właśnie jest ta książka. Pierwszoosobowa narracja idealnie oddaje oddaje klimat Komornika
Kant kończy pewien etap. Każdym razem odkładając książkę myślałem o losach postaci, co by się stało, gdyby wydarzyło się to czy to.
Jednak powieść ma też swoje dziwne momenty, jeśli mamy słaby żołądek lepiej pominąć kilka scen. Gołkowski napisał powieść tak, jakby był świadkiem owych wydarzeń. Wywołuje zawrót głowy, szokuje, jednocześnie zmuszając nas do głębokich przemyśleń. Z łowcy przemieniliśmy się w zwierzynę, ludzie się nas boją – pamiętają o nasszej przeszłości. Czy masz na tyle charyzmy, by się z nimi dogadać i pokonać wspólnego wroga?
Odniosłem wrażenie, że świat stał się jednym wielkim obozem koncertracyjnym. Tym razem nie mamy do czynienia z nazistami, komunistami – obóz został stworzony przez wielkiego boga i jego podopiecznych.
Kojarzycie ,,Drogę” Cormaca McCarthy’ego i brutalny świat owej książki? Wystarczy pomnożyć go przez dziesięć, dodać demony z Metra 2033 spotęgować przez ułańską fantazję Michała -właśnie wyszedł nam Komornik.
Warto zaznaczyć, że książkę okraszają nam genialne ilustracje wykonane przez Vladimira Nenova. Zdecydowaniee dodają one uroku, dając inne spojrzenie na brutalny książkowy świat.
Tom pierwszy był tylko przystawką, Rewers niczym świetna meksykańska zupa – wypalał przełyk i zaostrzał apetyt, natomiast Kant to pełnokrwisty dobrze wypieczony stek ze wszystkimi dodatkami.
Powieść najlepiej czytać późnym wieczorem, gdy wszyscy pójdą spać, a my będziemy mieć czas tylko dla siebie. Utwór wymaga stałej uwagi, każdy szczegół ma znaczenie, każdy opis może wywołać szok i zostawić nas z otworzoną szczęką.
Kończąc książkę nie mogłem uwierzyć, że to koniec. Rozstanie z Ezekielem było czymś wstrząsającym. Nie zobaczymy już płonącej ziemi, brutalnego świata, legendarnej cytadeli i czarnego – dobrego – humoru. Powieść, która była rajem dla duszy i gratką dla wyobraźni zakończyła się niezwykle szybko. Jej się nie czyta, ją się pożera na kawałki.
Podsumowanie.
Komornik w moim odczuciu jest drugą – pierwszze miejsce nadal zajmują Stalowe szczury- najlepiej napisaną ksiażką w dorobku Michała Gołkowskiego. Szokuje, oczarowuje, wywraca nasze wyobrażenie do góry nogami.
5,5/6
Recenzja powstała przy współpracy z portalem sztukater