Pages

poniedziałek, 6 marca 2017

[Recenzja] Jacek Łukawski - Grom i Szkwał

Jacek Łukawski zadebiutował w 2016 roku świetną książką – Krwią i Stalą – zostawiając po sobie ogromny niedosyt i uwielbienie wśród czytelników. Autor zyskiwał pozytywne recenzje, a książka przez dłuższy czas była na listach bestsellerów. Jednak czy pisarz utrzymał formę ? 
Zapraszam do przeczytania recenzji.

Arthornowi udaje się uciec z zamku opanowanego przez zdrajców, lecz najgorsze dopiero przed nim. Wkrótce znów wyruszy ku Martwicy, tym razem bez przygotowania, drużyny i wbrew własnej woli. Jednocześnie stary Garhard stara się opanować sytuację w Wondettel. To zadanie tym trudniejsze, że lord Auriss nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – podobnie jak wysłannicy sił potężniejszych, niż przeczuwają najwięksi mędrcy. Impas, jak się wydaje, może przełamać tylko obecność księżniczki Azure, która jednak przepadła bez wieści. Co zrobi Arthorn, gdy ją odnajdzie? Czy zdoła nakłonić ją do powrotu? Ile zdecyduje się poświęcić dla królestwa?

Książka zaczyna się jak bardzo dobra gra, a w zasadzie nią jest tylko w tym przypadku nasza wyobraźnia pełni rolę karty graficznej. Łukawski zaczyna potężnym uderzeniem, które ma nas przygotować na coś, co dopiero ma nadejść.
Dostajemy do ręki ostry miecz i wraz z bohaterem wyruszamy tam, gdzie nikt nas by się nie spodziewał. Musimy bowiem uratować następczynie tronu. Pisarz czaruje na każdym kroku idąc starym utartym szlakiem, ale unikając potknięć, które dokonali koledzy po piórze.

Mocna powieść dark fantasy, gdzie życie ludzie jest tyle warte, ile wart jest jego miecz. Brutalny klimatyczny świat, który nikogo nie oszczędza. Łukawski musiał przeczytać książki Remigiusza Mroza, bo z każdą jego powieścią na bohaterów spływają coraz większe męki. Im bardziej kogoś lubimy tym bardziej on będzie cierpiał.

Powieść mknie jak galopujący koń podczas bitwy. Nie ma chwili wytchnienia, trzeba omijać kozły i odbijać uderzenia wroga.

Do książki mam sentyment – była przeze mnie wyczekiwana przez ponad rok. Czytałem ją po kawałku, racząc się każdym rozdziałem jakbym popijał stare dobre wino. Koniec książki mnie nie rozczarował (co rzadko kiedy się zdarza) – Łukawski utrzymał poziom i udowodnił, że można odnieść sukces i nie zachłysnąć się sławą.

Jestem pod wrażeniem staranności autora i poświęcenia wykonanego w zadbaniu o każdy detal; zarówno słownictwo jak i zachowania zahaczają o epokę średniowiecza i gdyby odjąć magię i martwicę śmiało można by powiedzieć, że dostaliśmy powieść historyczną opowiadającą losy wojownika danej nacji.

Główny bohater musi nie tylko pokonać stado wrogów i wolę bogów, ale także wygrać z czymś co siedzi w nim samym i zwie się strachem. Łukawski zastosował ciekawy zabieg bowiem dostajemy doświadczonego wojownika, który w niejednej bitwie brał udział i z niejednego pieca jadł chleb. Tylko ten główny bohater wie niewiele więcej od nas.

Niczym kowal dbający o dokładne wykucie miecza dla królewskich gwardzistów – Łukawski serwuje nam Grom i Szkwał, który łączy w sobie to, co czytelnicy kochają najbardziej; przemyślaną fabułę, dobrze wykreowanych bohaterów oraz zwroty akcji, ból i cierpienie.

Ocena to 9/10
__________________
Źródło okładki
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4321117/grom-i-szkwal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz