[Opowiadanie] Grafoman - Ostatnia Cytadela - Prolog

19:02

W zakładkach bloga widnieje kategoria ,,opowiadania" - do tej pory nic nie publikowaliśmy, teraz czas to zmienić ;)


Niniejsze opowiadanie jest dziełem wyobraźni autora. Zbieżność nazwisk i wydarzeń przypadkowa.

Wojna zniszczyła piękne miasto jakim była Warszawa. Wraz z przesuwającym się frontem każdy zapomniał o pięknej stolice, pozostali jedynie najtwardsi starający się odbudować życie. Wróg sprawy nie ułatwia - raz na jakiś czas robi zrzut z zapasami, a następnie wysyła drony, by obserwować jak ludzie biją się o ostatnią konserwę.
Mieszko jeden z żołnierzy opuszcza bezpieczną kryjówkę, by udać się do ,,cytadeli" - jedynego miejsca, które oferuje przerzut do Węgier, gdzie podobno toczy się normalne życie...

Dzień zbliżał się ku końcowi, słońce znikało za horyzontem pozostawiając zniszczone miasto samemu sobie. Stary radziecki helikopter zawisł nad placem apelowym - nadszedł czas igrzysk, w których garstka niedobitków będzie się bić o ostatnią racje żywności. Plac był jednym z miejscem, które nie zostało zniszczone podczas bombardowania Warszawy w 2017 roku. Pozostałości po wieżowcach, ruiny kamienic zasłaniały skrawek wolnego terenu gdzie odbywały się zrzuty
Mieszko wdrapał się na strych jednej z ocalałej kamienic, położył się tuż przy oknie. Po chwili obok niego pojawił się snajper ze starym wysłużonym karabinem SWD. Wystawił lufę, szukał wzrokiem przeciwnika... napięcie rosło z każdą sekundą. Mieszko był po czterdziestce - weteran wojny w Afganistanie; trzykrotnie ranny. Podczas obrony stolicy jako pierwszy wpadł na pomysł, aby ukryć zapasy w kanałach. Jego doświadczenie bojowe było teraz na wagę złota, potrafił zorganizować dobrze prosperujący ruch oporu, tam gdzie śmierć była jak okruch chleba.

Kolejno na placu zaczęły pojawiać się drony z kamerami go-pro. Operatorzy ewidentnie szukali schronień i miejsc wypadowych. Cała sytuacja z nagrywaniem zrzutów i nazwaniem ich igrzysk wywiązała się z sytuacji, w której jeden z pilotów nagrał smartfonem jak kilku polaków walczyło o skrzynię. Wrzucił on klip filmowy na youtube, który w kilkanaście godzin zdobył milion wyświetleń. Wojna trwała,  ale w niektórych miejscach życie toczyło się normalnie. 

Jedna z grup szturmowych pod dowództwem Jacka Kowala- przyjaciela Mieszka - ukryła się w piwnicu czekając na sygnał do ataku. Robili tak nie pierwszy raz i dzięki zgraniu i koordynacji udawało się wygrywać te pieprzone igrzyska. Każdego miesiąca kilkunastu ojców nie wracało do swoich osad. Frekwencja nigdy nie spadała, każdy starał się zdobyć  łup i przeżyć. Po ostatnich Igrzyska kogoś z zachodu coś tknęło i doszło do zrzutów zapasów jedzenia - głównie były to racje Seven Oceans mające na celu dostarczenie największej ilości kalorii. 
Snajper skierował wzrok na skrzynię, pilot ewidentnie bawił się z nimi, grali na zwłokę. Igrzyska były ostatnią nadzieją na przetrwanie, miasto stało się zamkniętym kotłem, którego pilnowali Rosjanie. Nie było ucieczki, przynajmniej tak wydawało się jej mieszkańcom. Podzielili się oni w większe frakcje starające się przetrwać. Stworzono mikro-państwa toczące ze sobą wojnę o jedzenie, dostęp do leków, ostatnie ubranie - nikt nie wiedział, że jest częścią chorego show bawiącego zarówno świat zachodu jak i wroga.
Ktoś wystrzelił race rozświetlając plac. Lina została przerwana. Stara wojskowa skrzynia zaczęła opadać, kolejny pstryczek w nos - otworzył się spadochron. Wiatr generowany przez wirnik zaczął ją spychać w stronę niezniszczonej strony miasta.Padły strzały dziurawiące spadochron.
- Prawy sektor, wchodzicie - syknął Mieszko do krótkofalówki.Piwnicę opuściło siedmiu mężczyzn uzbrojonych w STEN-Y. Następne grupy zrobiły to samo, biegli w stronę opadającej skrzyni.
Magiera popędził w stronę worków z piasków. Padł, żołnierze zrobili to samo. Ktoś otworzył ogień, pruli do nich jak do kaczek. Worki przestawały dawać ochronę, piasek w błyskawicznym tempie został opróżniany.
-Mateusz- dowódca wskazał jednego z żołnierzy - Mołotov i zaporowy
-Nie wiemy gdzie jest skrzynia - zaprotestował
-Wykonać- machnął ręką.
Matt wyciągnął butelkę z kieszeni, odpalił zapałkę. Knot był zapalony, podniósł się. Kula trafiła prosto w ramię, złapał się za nie. Wykonał gwałtowny ruch ręką rzucił butelkę. Następnie padł,  skulił się i zawył z bólu. 
Snajper przyłożył oko do lunety, wodził wzrokiem po kamienicy szukając wrogiego strzelca. Wsunął magazynek, pociągnął za cyngiel. Nie zdążył oddać strzału, jak schronienie przeciwnika pokryło się płomieniami. - wycofują się-pomyślał i pokręcił przyrządem celowniczym. - raz, dwa trzy- liczył. Delikatnie pociągnął za spust. Przeciwnik pada.
-Matt ranny, co robimy ?- Jacek wrzasnął do komunikatora przerywając ciszę
-Kurwa, widze przecież-  operator przeleciał wzrokiem po podległych sobie żołnierzach- wracacie - powiedział ze spokojem.
-Amunicja mi się kończy - snajper odsunął oko od lunety. Wyciągnął ostatni magazynek, w którym mieściło się dziesięć pocisków
-Pierdol pierdol, ja posłucham -
Drony i latające kamery były absolutnie wszędzie. Wlatywały pomiędzy walczących; utrudniały walkę jak tylko mogły, a wszystko po to, aby wykonać jak najlepsze ujęcia - podczas gdy zachodni mieszkańcy mieli ubaw, tutaj rzeczywiście ginęli ludzie. Jeden z przekazów radiowych mówił: oni strzelają się pistoletami paintballowymi, a wszystko jest reżyserowane.
Cały Mieszko. Potrafił zachować spokój i opanowanie w nawet najgorszej chwili. Nawet gdy podczas bombardowania zostali zasypani, jako jedyny zachował spokój: podzielił ludzi na cztery grupy remontowe...
...Skrzynia opadła dokładnie w tym miejscu, w którym przewidywano.7 Sektor był najlepszym miejscem do walki; stos gruzu nadający osłonę, pierścień wokół skrzyni sprawiał, że tylko zwycięska grupa miała dostęp do zasobów. Wszyscy kombinowali jak tylko potrafili, ale wygrywał ten, kto miał więcej amunicji i sprytu...Dron zawisł tuż nad ładunkiem, następnie ruszył w stronę jednej z grup dokładnie nagrywając walczących. Nikt w niego nie strzelał- strach był zbyt wielki.
-Zaporowy i odwrót - Krzyknął Mieszko. Snajper spojrzał na niego pretensjonalnym wzrokiem. Załadował ostatni magazynek Jeden z uderzeni-owców puścił serie w stronę wroga. Kule rozbiły cegły raniąc przeciwnika- Jacek i jego ludzie mogli ze spokojem uciec.Wycofali się do miejsca wyjścia. Oddział wniósł rannego, położył pod ściana.
-Wyliże się ? - Dowódca podszedł do niego, sprawdził puls.Kula weszła dość mocno, uszkodzenia tętnic ? Nie, w tej grupie nie było medyka, nie mogli nic zrobić. Ktoś z oddziału wyciągnął strzykawkę z ketonalem - wbił ją w żyłę, brunatny płyn w parę chwil przyniósł ulgę. Potrzebowali tej skrzyni. W dolnym sektorze walka trwała w najlepsze, mieszkańcy padali.Jacek nie miał wyboru, musiał złamać kodeks honorowy i dać im się zabić samym, a następnie uderzyć. Kodeks był bardzo umowny im bardziej krwi, tym bardziej lud się cieszył i większe prawdopodobieństwo na ciche wsparcie, którego udzielano najlepszym.Polegało ono na dyskretnym podrzuceniu zapasów. Rosjanie cenili dobrych żołnierzy, krążyły plotki o tym, że najlepsi wraz z rodzinami dostawali bilet na wschód do lepszego życia.

Początkowo, gdy ,,Igrzyska" dopiero się rozpoczynały walka była wymuszona, wręcz udawana. Stwarzano pozory walki, by potem podzielić się łupem, który sam w sobie nie był wielki. Jednak ówczesny dowódca okręgu Warszawskiego Rosjanin - Piotr Grigorienko znał instrukcje carycy Katarzyny. Podburzył ówczesnych oficerów zarządzających dwoma najsilniejszymi obozami w Warszawie...
-Janusz, zostajesz z Mateuszem . Piotr ubezpieczasz ich- wydał twardo rozkaz - reszta za mną - Chwycił leżącą nieopodal kuszę.W błyskawicznym tempie opuścili budynek. W drzwiach przywitał ich grad kul - na szczęście, żadna z nich nie trafiła
Mieszko chwycił za granat, wyciągnął zawleczkę. Rzucił na ślepo hukowi towarzyszył odgłos rannych. Ruszyli, droga do skrzyni pozostała otwarta. Uformowali czworobok, żołnierze kręcili lufami szukając ukrytego przeciwnika, nikt na nich nie czekał. Jedynie dron zawisł nad Jackiem dając przeciwnikowi jasne - kto w tym oddziale jest najcenniejszy
***

Kurz bitewny opadł, a ostatni płomień zaczął dogasać . Światło generowane przez race zgasło, słychać było jedynie dogorywanie rannych. Zwycięzca klęknął przy skrzyni,delikatnie rozsunął klamry. Otworzył.
-Kurwa-zaświecił latarką. Padł na drugie kolano; kilkanaście magazynków do kałacha, torba medyczna; zapas jedzenia na dwa tygodnie, paczka papierosów, dwa litry wódki oraz filtr do wody -tyle było warte życie 31 ludzi wiecznie skaczących sobie do gardeł.
-Weźcie to, chłopcy - wyciągnął papierosy, włożył jednego do ust. Zapalił, spokojnie zaciągnął się dymem wraz z którym uchodziły emocje. Po raz kolejny złamał tym wszystkie procedury opisane wcześniej w książkach dla survival-owców.Zwracali na siebie uwagę, ale trudno... Do bezpiecznego miejsca pozostało tylko 30 minut drogi.


You Might Also Like

0 komentarze

Like us on Facebook

https://www.facebook.com/Książki-na-Wieczór-409462195925797/

Flickr Images

Subscribe